Prawie pięćset pięćdziesiąt stron za mną. Nie brakuje w nich:
... wąpierzy i strzyg, mamunów i ubożąt. A także wiecznie zmarzniętych i wygłodzonych zmarłych, którzy tu powracają aż z Nawii [...]. Dobra, to był cytat jednego z utworów zespołu Neasit.
A co do książki, to istna sielanka. Powtarza stare informacje,
wzbogaca też o nowe. Solidne kompendium, które z dumą może zamieszkać
niejedną półkę.
"+"
Książka pełna rozmaitych duchów: ćmuchów, ciortów, dydów, jaroszków, odmieńców, inogów, wodnic, chmurników, upirów, wilkodłaków etc. Nie notowałem wszystkich ciekawostek, ale na kilka zwróciłem uwagę.
Wzruszające postacie diabłów, które pobiły Śmierć tak, że lekarza trzeba było wzywać.
Nie wiedziałem nic o słowiańskich bogach takich jak Herman (bóg snów),
Herta (opiekunka zwierząt, surowo karząca tych, co je skrzywdzą).
W końcu znalazłem poświadczone informacje na temat Gostka (boga morza).
Jest też więcej źródeł dotyczących pozostałych lechickich bogów, które
przez lata były pomijane, a niedawno za pośrednictwem Internetu rozpowszechnili je autorzy portalu Bogowie Polscy.
Śmiałem się z regionalnych imion diabłów. Po prostu połowa znajomych:
Gajda, Zaręba, Kogut, a z imion m.in. Grześ, Wojtek, Matyjaszek,
Mateusz, Pan Michał etc.
A już opisy sabatów czarownic po prostu miażdżą. Diabły tańczące
wirujący taniec, strzeżone przez dozorcę zwanego Bobo ... Aż ma się
ochotę na sabat lecieć na ożogu. A i o Lucyperze jest cytat, jakoby miał
trzy twarze! Słodko, treściwie i rodzimie.
Pamiętajmy, że rudy kolor waloryzowany jest negatywnie w naszej kulturze.
Diabły parafialne, które mieszkały na parafii. No istna nowość! Że też ich poświęcona woda nie parzyła.
Ciekawa była wzmianka o złym kasztelanie (chyba kasztelanie), Niemcu,
który za bycie poganinem został diabłem po śmierci. Taki to los czeka
polskich asatryjczyków ...
Motyw czerwonej czapeczki, jako elementu chtonicznego pozostał mi w
pamięci. Kupiłbym sobie taką, ale nie chcę wyglądać jak małpa, którą
straszono w dawnej Polsce dzieci.
Zdziwił mnie termin "teratologiczne", za moich czasów mówiło się "teriomorficzne".
Miłośnicy święta 14 lutego powinni rzucić okiem na swojego ukochanego patrona. Jest o nim trochę.
"-"
Pierwszy minus moim zdaniem, to pozostawienie pewnych informacji
bezkrytycznie. Głównie mam tu na myśli polskich bogów. Podane są cytaty i
stare rozważania badaczy. Lekko zdezaktualizowane.
Drugi, to duża ilość błędów, które często powstają na wskutek zarzutu pierwszego. Lecz nie tylko.
Trzeci, to drobna niezgodność tematyki książki wraz z tytułem. Niby
książka jest o demonach polskich, ale co łatwo zauważyć gołym okiem,
autorzy wyszli poza ten obszar. I jest to dziwne jak na mój gust.
Demonologia polska to oczywiście demony Słowian przedchrześcijańskich,
elementy napływowe (głównie niemieckie, np. koboldy, tudzież bałtyjskie
np.ajtwary), elementy, które przybyły wraz z chrześcijaństwem (np.
diabły, anioły), plus to co wykwitło w międzyczasie. Nie wiem dlaczego
autorzy dodali np. demony południowosłowiańskie albo duchy z innych
krajów słowiańskich? Oczywiście tylko co poniektóre.
Czwarty zarzut jest taki, że niepotrzebnie do spisu postaci dodano
charaktery stworzone przez Bolesława Trentowskiego. Nie
mają one wiele wspólnego z faktycznymi wierzeniami. Patrząc w ten
sposób można by dodać np. postacie z twórczości Czesława Białczyńskiego,
które też są pewną próbą odtworzenia dawnych wierzeń.
Przeczytajcie to kochane podciapki!