środa, 22 maja 2013

Barbara i Adam Podgórscy "Wielka księga demonów polskich. Leksykon i antologia demonologii ludowej"


Prawie pięćset pięćdziesiąt stron za mną. Nie brakuje w nich:
 ... wąpierzy i strzyg, mamunów i ubożąt. A także wiecznie zmarzniętych i wygłodzonych zmarłych, którzy tu powracają aż z Nawii [...]. Dobra, to był cytat jednego z utworów zespołu Neasit. 

A co do książki, to istna sielanka. Powtarza stare informacje, wzbogaca też o nowe. Solidne kompendium, które z dumą może zamieszkać niejedną półkę.

"+"

Książka pełna rozmaitych duchów: ćmuchów, ciortów, dydów, jaroszków, odmieńców, inogów, wodnic, chmurników, upirów, wilkodłaków etc. Nie notowałem wszystkich ciekawostek, ale na kilka zwróciłem uwagę.

Wzruszające postacie diabłów, które pobiły Śmierć tak, że lekarza trzeba było wzywać.

Nie wiedziałem nic o słowiańskich bogach takich jak Herman (bóg snów), Herta (opiekunka zwierząt, surowo karząca tych, co je skrzywdzą). 

W końcu znalazłem poświadczone informacje na temat Gostka (boga morza). Jest też więcej źródeł dotyczących pozostałych lechickich bogów, które przez lata były pomijane, a niedawno za pośrednictwem Internetu rozpowszechnili je autorzy portalu Bogowie Polscy.

Śmiałem się z regionalnych imion diabłów. Po prostu połowa znajomych: Gajda, Zaręba, Kogut, a z imion m.in. Grześ, Wojtek, Matyjaszek, Mateusz, Pan Michał etc.

A już opisy sabatów czarownic po prostu miażdżą. Diabły tańczące wirujący taniec, strzeżone przez dozorcę zwanego Bobo ... Aż ma się ochotę na sabat lecieć na ożogu. A i o Lucyperze jest cytat, jakoby miał trzy twarze! Słodko, treściwie i rodzimie.

Pamiętajmy, że rudy kolor waloryzowany jest negatywnie w naszej kulturze. 

Diabły parafialne, które mieszkały na parafii. No istna nowość! Że też ich poświęcona woda nie parzyła. 

Ciekawa była wzmianka o złym kasztelanie (chyba kasztelanie), Niemcu, który za bycie poganinem został diabłem po śmierci. Taki to los czeka polskich asatryjczyków ... 

Motyw czerwonej czapeczki, jako elementu chtonicznego pozostał mi w pamięci. Kupiłbym sobie taką, ale nie chcę wyglądać jak małpa, którą straszono w dawnej Polsce dzieci.

Zdziwił mnie termin "teratologiczne", za moich czasów mówiło się "teriomorficzne".

Miłośnicy święta 14 lutego powinni rzucić okiem na swojego ukochanego patrona. Jest o nim trochę.

"-"

Pierwszy minus moim zdaniem, to pozostawienie pewnych informacji bezkrytycznie. Głównie mam tu na myśli polskich bogów. Podane są cytaty i stare rozważania badaczy. Lekko zdezaktualizowane.

Drugi, to duża ilość błędów, które często powstają na wskutek zarzutu pierwszego. Lecz nie tylko.

Trzeci, to drobna niezgodność tematyki książki wraz z tytułem. Niby książka jest o demonach polskich, ale co łatwo zauważyć gołym okiem, autorzy wyszli poza ten obszar. I jest to dziwne jak na mój gust. Demonologia polska to oczywiście demony Słowian przedchrześcijańskich, elementy napływowe (głównie niemieckie, np. koboldy, tudzież bałtyjskie np.ajtwary), elementy, które przybyły wraz z chrześcijaństwem (np. diabły, anioły), plus to co wykwitło w międzyczasie. Nie wiem dlaczego autorzy dodali np. demony południowosłowiańskie albo duchy z innych krajów słowiańskich? Oczywiście tylko co poniektóre. 

Czwarty zarzut jest taki, że niepotrzebnie do spisu postaci dodano charaktery stworzone przez Bolesława Trentowskiego. Nie mają one wiele wspólnego z faktycznymi wierzeniami. Patrząc w ten sposób można by dodać np. postacie z twórczości Czesława Białczyńskiego, które też są pewną próbą odtworzenia dawnych wierzeń.

Przeczytajcie to kochane podciapki! 

Polecam!