Dobra, stwierdziłem, że dla odmiany poza głównym rdzeniem zainteresowań
poczytam coś z bocznego nurtu. Tak, tak, kornwalijskie czarownictwo.
Kornwalia od dłuższego czasu wydawała mi się pod tym względem ciekawym
regionem. Wiadomo, że wielu czarownikom i wiedźmom kojarzy się przede
wszystkim z Muzeum Czarownictwa w Boscastle. Grzebiąc w sieci zdobyłem się jeszcze na informacje o niejakim Ros an Bucca Coven. Dzięki
uprzejmości YouTube poznałem panią Casandrę Latham, a teraz
przeczytałem pracę Gemmy Gary "Traditional Witchcraft. A Cornish Book of
Ways". Zajęło mi to dwa dni. Większość rzeczy i tak znana mi była
wcześniej ...
Czego się dowiedziałem, co już i tak wiedziałem?
Generalnie mam jedną refleksję. Książka ta niby opisuje czarownictwo
tradycyjne, jakim ma być kornijskie rzemiosło, jednakże po chwili
czytania widać gołym okiem, że nie wiele różni się ona on przeciętnego
podręcznika wicca eklektycznej. Ciągle napotykamy na jakieś odnośniki do
wicca i lokalne wersje głównie w zmienionym nazewnictwie.
Bucca to nazwa Rogatego Boga w tradycji kornijskiej. Ma on podwójną
naturę, jest Gwidder "Biały" i Dhu "Czarny". Autorka przyrównała go do
Białoboga i Czernoboga ze słowiańskiej mitologii. Czarownice z
Zachodu nie zwracają uwagę na to, że jestem bardzo wyczulony na
"słowiańskie apokryfy" i dowolność w kwestii "Interpretatio Christiana"
... Wasz błąd! Bucca jest męsko-żeński. Najczęściej symbolizuje go stang z czaszką.
Tak więc, oprócz czczonego boga Bucca, mamy tutaj rytuały z okazji świąt:
Candlemas, May's Eve, Golowan, Guldize, Allantide, Montol (no tak,
dwóch jakimś dziwnym cudem brakuje, na kole roku zwanym "kompasem"). Są
trzy stopnie inicjacji, jest nawet rytuał samoinicjacji.
Podobnie jak w przeciętnym skażonym New Age'em podręczniku poznajemy
tutaj kadzidła, oleje, maści, kamienne kręgi i wyjątkowe kamienie. Są
magiczne kwadraty, amulety, planety i ich działanie na dni tygodnia
etc. Nie brakuje wróżebnych jabłek, wspaniałych rytuałów przynoszących
szczęście, ochronnych, miłosnych etc. Dużo zabobonów ludowych, magii
duchów, użycia mandragory, kukiełek etc.
Generalnie książka o pierdołach, jakich w świecie wiele, tyle, że w
lokalnej kornijskiej wersji. Rzecz jasna, nie w stu procentowej.
Większość elementów w rytuałach tak na prawdę to pochodne z innych
systemów, tylko w lekko zregionalizowanej wersji. Nie brakuje wpływów
wiccańskich, czarownictwa z Essex, magii ceremonialnej i innych
światowych fenomenów, które tutaj są dodawane do tradycji, jakby
występowały tylko w Kornwalii.
Mi spodobały się tylko dwa wątki.
Pierwszy potwierdza moją tezę o wpływie Cyganów na współczesne
czarownictwo. Oprócz wideł, które widnieją w praktykach wielu nurtów
współczesnego brytyjskiego czarownictwa jest wzmianka o bogach: Devel'u i
De Develski, i że same te słowa mają dużo wspólnego z wyrazami takimi
jak angielskie "Devil" czy hinduskie "dewy".
Drugi to temat popularnej kłody palonej w zimowe przesilenie. Kłoda Yule, słowiański Badnjak to kornijski Mock.
Czy książkę polecam? Średnio. Uważam, że jest dużo więcej
wartościowszych pozycji na ten temat. To jest co najwyżej komercja z
dolnej półki.