sobota, 26 maja 2012

Patricia Crowther "High Priestess. The Life & Times of Patricia Crowther"


Ostatnie dni poświęciłem na przeczytanie autobiografii Patricii Crowther "High Priestess. The Life & Times of Patricia Crowther", czyli po polsku "Arcykapłanka. Życie i czasy Patricii Crowther", wydanej przez Phoenix Publishing w 1998 r. Jest to rewelacyjny zbiór wspomnień jednej z najsłynniejszych wiccańskich arcykapłanek. To z linii Pat Crowther wywodzi się wielu znakomitych gardnerian, a także (prawdopodobnie) wszyscy wiccanie noszący zaszczytne miano aleksandrian. 

Patricia opowiada o swojej przeszłości w sympatyczny sposób. Książka pisana jest prostym, łatwo przyswajalnym językiem. Czytając inne czarownicze biografie spotkałem się z dużą ilością negatywnych przeżyć; głównie chorób, nieszczęśliwych sytuacji, a także wielu niemiłych incydentów jakie miały miejsce w relacjach z Kościołami chrześcijańskimi. Tutaj jest zupełnie inaczej. Oczywiście autorka wspomina o drugiej wojnie światowej, o śmierci męża, o kilku innych smutnych wydarzeniach, jak choćby śmierć paru ukochanych kociaków, które jak przystało na prawdziwą czarownicę, Pat kochała nieziemsko. Czytelnik dostrzeże łatwo, że autorka kładzie większy akcent na miłe wspomnienia, postacie, które poznała, czy niezwykłe wydarzenia.

Na szczególne względy Patricii zasłużyły sobie koty i astrologią, która jak widać pełni ważną rolę w życiu autorki, gdyż rolę zodiaku i wpływu gwiazd czy liczb powtarza cyklicznie co pewien czas. Mamy okazję dowiedzieć się o jej przeszłości, zainteresowaniach, podróżach (Grecja, Ameryka, Szkocja, Anglia) czy ludziach, których w ubiegłych latach poznała. Dużo zdobytej wiedzy, oprócz powtarzających się wątków z astrologii, jest trochę o Tarocie, wróżbiarstwie, numerologii, rytuale boskiego króla, duchach, są cytaty z literatury etc.

Najsłodszy niewątpliwie jest rozdział dotyczący Alexa Sandersa. Czytając go miałem niezły ubaw. Autorka tak bardzo go nie lubiła, że na prawdę to co opisuje budzi śmiech - złośliwości nie zabrakło. Ciekawa historia skąd Alex wziął "Księgę Cieni"? Pat twierdzi, że od jakiegoś "Fiana" z Wyspy Man. Inne historie i plotki: jak to Alexa nie lubił Gardner, jak to Alex się popisywał swoimi sztuczkami i nic z tego nie wychodziło ... Słodkie! 

Ostatnimi czasy w polskim środowisku sympatyków wicca krążą ploty, że nadawanie drugiego i trzeciego stopnia razem wprowadził Alex Sanders. Z tego co ja słyszałem, to praktykował to sam Gerald Gardner, który dopiero pod koniec życia rozdzielił dwa ostatnie stopnie. Z reguły też nadawał je w tym samym czasie, tylko ponieważ przed śmiercią zdrowie już mu nie pozwalało na wiele, trzeci stopień nadawał kilka dni po drugim. Czy mogło tak być? Jak pisze Patricia:
Drugi Stopień lub Właściwa Inicjacja, miały miejsce w siedzibie covenu Geralda 11 października 1961 r. z trzecim stopniem przypadającym na 14 października (co zbiegło się z moimi urodzinami, jednakże to był przypadek (s. 40, tł. Khaliperius).
To chyba rozwiewa pewne wątpliwości co poniektórych?

A tak przy okazji innych "mitów środowiskowych", to drugi mit dotyczy inicjacji przez kapłankę na pierwszym stopniu. Jak pisze Pat, kończąc opisywać swoją inicjację 1-szego stopnia:
Po krótkim odpoczynku nakazano mi inicjować Arnolda w misteria (s. 21, tł. Khaliperius).
Ponieważ Pat nie rozwija szczegółów w swojej książce, m.in. nie podaje dat, wątek ten został omówiony także w publikacji Janet & Stewarta Farrarów:
Kolejny wyjątek dotyczy tylko sytuacji, kiedy czarownica na pierwszym stopniu (nowa w rzemiośle) może inicjować następną. Wicca kładzie olbrzymi nacisk na męsko-żeńską pracę partnerstwa i większość covenów cieszy się kiedy para przybywa na inicjację razem. Inna rzadka, miła metoda przeprowadzenia takiej podwójnej inicjacji zaprezentowana została przez Geralda Gardnera podczas inicjacji Patricii i Arnolda (który był wówczas zaangażowany) Crowtherów. Gardner inicjował Patricię jako pierwszą, podczas gdy Arnold czekał na zewnątrz pokoju. Następnie przekazał Księgę Cieni w ręce Patricii stojąc, nakłonił ją, a ona osobiście rozpoczęła inicjację Arnolda. "Oto w taki sposób jest to zawsze wykonywane" - Gardner powiedział jej - ale musimy przyznać, że nie było to nam znane do czasu aż przeczytaliśmy książkę Patricii. Lubimy to. Tworzy to szczególną więź, w wiccańskim znaczeniu, pomiędzy dwojgiem nowo przybyłych od początku ich pracy w covenie. Doreen Valiente potwierdziła nam, że była to częsta praktyka Gardnera, i dodaje: "Jednakże, w innych wypadkach, trzymaliśmy się zasady, że tylko osoba na drugim lub trzecim stopniu mogła inicjować". (źródło:  “A Witches’ Bible. The Complete Witches’ Handbook. Part 2. Principles, Rituals and Beliefs of Modern Witchcraft.  Wydanej także oddzielnie pt. "The Witches’ Way", s. 11-12, tł. Khaliperius)
No, nie wiedziałem też, że Gardner chciał poślubić matkę Pat. Ale to już drobny szczegół.

Pod sam koniec jest najwięcej rzeczy kierowanych do kapłanów wiccańskich. Zaciekawił mnie ten cytat:
Jeszcze w tej tzw. "Erze Równości" szacunek dla każdego czy wszystkiego praktycznie nie istnieje. To nie jest dobra rzecz. Bez szacunku, zwłaszcza dla siebie, oswobodzenie staje się jedynie eskapizmem, co jest czymś zupełnie innym (s. 193, tł. Khaliperius).
Daje do myślenia.

Książkę obowiązkowo wstawiłbym do kanonu lektur sympatyków wicca. Warto, gorąco polecam!