Andrew D. Chumbley, miał jeden z najbardziej otwartych umysłów spośród
wszystkich popularnych brytyjskich magów XX wieku. Nie obce mu były
nauki Kennetha Granta, Austina Osmana Speare'a, Geralda Gardnera, Doreen
Valiente, tantra, sufizm, voodoo etc. Studiował zaciekle religie
Bliskiego Wschodu, skąd podobnie jak i ze średniowiecznych grimoire'ów zaczerpnął wiedzę by stworzyć unikatowy system, odłam współczesnego czarownictwa określany mianem Rzemiosła Sabbati.
Książka "Opuscula Magica vol. I Essays on Witchcraft and the Sabbatic Tradition"
to kilka artykułów Chumbleya wzbogaconych o wywiad, który
przeprowadzili z nim Mike Howard i Robert Fitzgerald.
Czytamy o
składaniu krwawych ofiar, roli ludowej magii. Widać tu jasne powiązania z
tematem wicca, o którym to temacie autor pisze często, nie pomija
też bardzo swojskich kwestii znanych wszystkim sympatykom z
dostępnej literatury. Jest też o wykorzystywaniu ziół i doświadczeń
onirycznych.
W książce jest wiele ciekawych pojęć, w których czytający może się łatwo
pogubić np. Witanic Path, Wytcha, Unique Transmission, Sigaldry, The
Nameless Arte, Sgian-dhu etc.
Czarownik z Essex (bardzo ciekawy region, skądinąd nam znane są nazwy
Via Nocturna, Clan of Tubal Cain) rozwija ciekawie motyw samotniczej
ścieżki kończąc sympatycznym cytatem:
Uczeń raz zapytał swojego mistrza:"Mistrzu! Dlaczego piszesz?" Na to Mistrz odpowiedział: "Piszę, by głupcy mogli podążać za moimi słowami, a nie za mną!"
To wiele tłumaczy.
Generalnie autor rozwija kwestie czym jest magia, Cultus
Sabbati. W porównaniu do współczesnych pisarzy, którzy piszą na ogół New
Age'owe bzdety dla prostych mas, Chumbley nie skąpi wyrafinowanego
języka i słownictwa dla elit z wyżej wyedukowanej warstwy społecznej.
Najciekawiej robi się niewątpliwie pod koniec. Jest tam troszkę o tajnych magicznych bractwach młynarzy i zaklinaczy koni. Ci pierwsi zainteresowali mnie swoimi obrzędami. Czyżby pewne warstwy rzemieślnicze miały swoje ukryte stowarzyszenia i kulty? W przypadku młynarzy wyglądało to iście diabelsko, ciekawe czy to prawda? Na koniec mowa jest o Wężu Jasności, kulcie Lilith i Caina, imion bogów, jakich używa Rzemiosło Sabbati w swoich rytuałach.
Słowem - nie wiele, bo ok 150 stron, ale warto przeczytać. Porządna książka zawierająca pewne nowatorskie rzeczy.