Kiedy wracałem dwukrotnie z Wielkiej Brytanii ludzie często zadawali mi pytanie o prostą rzecz - "czy lepiej pracując tam mieć nad sobą Polaka czy Anglika?". Oczywiście większość osób odpowie, że tego drugiego. A dlaczego nie tego pierwszego, skoro stanowimy jeden naród? Bo Anglik każdego traktuje równo, nie pokazuje chorych ambicji, nie sprawuje niewolniczej dyktatury nad podwładnymi poganiając ich jak bydło.
Tylko po co ta aluzja?
I teraz pewnie niektórzy zapytają mnie dlaczego jako rodzimowierca słowiański zamiast popierać polityków, którzy tak bardzo zabiegają o względy mniejszości, ja stoję za tym konserwatywnym katolickim, który wita wszystkich słynnym "szczęść Boże". To proste. Jako zwolennik prawej strony ścieżki, wyznaję wartości konserwatywne (naród, rodzina, tradycja, sprzeciwiam się elgiebetonowi, dżender, emigrantom i wszelkiemu lewactwu). Bliżej mi tym sposobem do polskiego katolickiego tradycjonalisty niż "poganina" lewaka, z brzydką twarzą pełną kolczyków w nosie i brwiach, długich szkaradnych dredach, naćpanego i wmawiającego mi, że dawni Słowianie praktykowali seks homo na porządku dziennym i byli wybitnie tolerancyjni dla wszystkiego ... Dlatego jak mam mieć postępowego poganina nad sobą, to już zdecydowanie wolę gorliwego katolika.
Tym sposobem od wielu, wielu lat moim ulubionym politykiem był Janusz Korwin-Mikke. Od pewnego czasu wyprzedził go jednak Grzegorz Braun; jak wiadomo: polityk, reżyser, scenarzysta, nauczyciel akademicki i publicysta. Kandydat na urząd prezydenta RP w wyborach w 2015 i 2025, poseł na Sejm IX i X kadencji, prezes Konfederacji Korony Polskiej, która do marca 2025 roku wchodziła w skład ugrupowania Konfederacja Wolność i Niepodległość. Poseł do Parlamentu Europejskiego X kadencji. No i przede wszystkim człowiek, który swoimi występami podbił serca milionów Polaków (w tym m.in. moje) - akcją z gaśnicą, zdejmowaniem flag ukraińskich czy wytarciem sobie butów niebieską szmatą z żółtymi gwiazdkami.
Niech żyje Grzegorz Braun! A może i lepiej niech żyje i zostanie pierwszym królem, którego Polska nie miała od czasu Stanisława Augusta Poniatowskiego.
PRYWATNE REFLEKSJE
Przeglądając okładkę natknąłem się na pojęcie "Recydywa pogańska", jak jest to dalej wytłumaczone:
... to właśnie poganie wierzyli bowiem, że składając ofiarę z ludzi można zmienić los i zyskać przychylność bóstw".
Poczułem się jak w domu. Przykład Wilhelma Rudego zabitego podczas święta Lammas. Albo nasi nieszczęśni powstańcy warszawscy tego samego dnia setki lat później. Ale jedźmy dalej!
Ciekawie robi się na stronie 118 i 119. Pan Grzegorz przytacza źródła historyczne, które potwierdzają, że dawni Słowianie składali ofiary z ludzi. Podkreśla rolę chrześcijaństwa w zwalczeniu okrutnych patologii; przymusowych małżeństw bez zgody, eugenicznych morderstw dzieci i starców, palenia wdów na stosach, niewolnictwa. No i super! Tak było. Smutnie robi się na stronie 121:
Ale współcześni "rodzimowiercy" nie dadzą zapewne wiary ani kronikarzom z epoki, ani współczesnym badaczom - powiedzą pewnie, że to tylko katolicki czarny PR.
Jako jeden z nich zapewniam - dadzą! Palantów w żadnym gronie nie brakuje, niemniej większość osób, które znam omawiają źródła i informacje o dawnych praktykach pogańskich na forach, grupach dyskusyjnych czy fanpejdżach. Pojawiają się raz na jakiś czas pytania na temat składania ofiar przez dawnych Słowian, głównie stawiane przez jakieś wrażliwe neofitki z trądzikiem młodzieńczym na twarzy. Ale mówi się o tym! Ba! Niektórzy rodzimowiercy nawet deklarują, że składają ofiary ze zwierząt w zamkniętym gronie. Robią tak też neopoganie (i poganie) z innych części świata (np. Maryjczycy w Rosji czy amerykańscy wyznawcy Theodyzmu, a niektórzy wiccanie mają też opisy jak składać ofiary w swoich Księgach Cieni, choć większość z nich zdecydowanie tego nie robi). Dużo osób faktycznie pokazuje dawną religię w sposób z deka romantyczny, ale zwracam uwagę, że współczesne rodzimowierstwo to już nie to samo co tysiąc lat temu. Dzieli nas przepaść dziesięciu dekad chrześcijaństwa, żyjemy w epoce postindustrialnej, mamy większą świadomość na temat istnienia świata niż mieli prości Słowianie w tamtych czasach. No i choćby ten brak ofiar z ludzi ... No cóż, chrześcijan dookoła mnóstwo więc za pewne byłoby w czym wybierać, ale z pewnych powodów się tego nie robi. A przynajmniej ja osobiście nic o tym nie słyszałem. Niektórzy powołują się na argument, że składania ofiar zabroniono już w pogańskim Imperium Rzymskim. Może i jest to właściwa droga.
Swoją drogą cieszę się, że pan Grzegorz odróżnia rodzimowierców od Turbosłowian, których słusznie przedstawia jako zwykłych idiotów. Niektórzy publicyści już wrzucali nas z wielkolechitami do jednego wora.
Wątek pogan pojawił się kilka razy w pracy:
Ale - uwaga! - dzieciobójstwo i starcobójstwo należały do powszechnych praktyk u pogańskich Słowian (s. 140)
Nie zabrakło też stwierdzenia "mroków pogańskiego satanizmu".
Jednak ten cudzysłów przy rodzimowiercach to moim zdaniem lekka przesada ...
Ale nie zraziłem się do pana Grzegorza przez to.
WNIOSKI NA TEMAT KSIĄŻKI
Napiszę wprost - jestem zachwycony. Podoba mi się odkłamywanie historii i pokazywanie jej od właściwej strony. Żydokomunistyczny PRL bardzo zmienił jej postrzeganie. Nie wnikam akurat czy pod wpływem zewnętrznym, ale do dziś nie jest ona nauczana jak trzeba. Postać Kazimierza Wielkiego jako wcale nie tak wspaniałego władcy. Rozbicie dzielnicowe jako epoka źle postrzegana była w rzeczywistości czasem świetności i rozwoju gospodarczego. Nie wiedziałem też, że Anglicy od dawna byli naszymi wrogami; myślałem, że tylko XX w. przyniósł nam rozczarowanie, a wręcz i zdradę z ich strony. Chmielnicki korespondował z Cromwellem. I te okrutne krucjaty, które służyły wyludnieniu przeludnionym strefą. A wcale nie, bo udanie się na krucjatę wymagało posiadania dużej kasy.
Ciekawostek i dokładnej analizy co niemiara. Uważam wręcz, że z książką koniecznie należy się zapoznać. Gorąco polecam!