Bardzo fajna książka i z wypiekami na policzkach się ją czytało.
Przynajmniej do momentu kiedy osobiste koncepcje autora przestały mi się
podobać ...
Ziemisław Grzegorzewic w swojej pracy "Wiara, ziemia, rodzina. Wstęp do
współczesnej Słowiańskiej Rodzimej Wiary" opisuje podstawowe kwestie z
życia rodzimowierców: obchody świąt, ryty przejścia, politeologię,
demonologię, mitologię, symbole etc. Na dobrą sprawę spodziewałem się
dokładnie tego.
Wspaniałym atutem tej książki są słowa krytyki adresowane pod kątem
osób, które rodzimowiertswo traktują jako pewną subkulturę czy
"lajfstajl". W pełni popieram pogląd o tych młodzieńcach, którzy
odcinają się od pewnych praktyk tradycyjnych, czym niejako odcinają się
od pogańskiej Słowiańszczyzny i pozostałościach po niej.
Czyli wniosek prosty - niektórzy poganie są bardziej katoliccy od samych pogan sprzed stuleci.
Podobnie zgadzam się w kwestii przeszczepiania obcych wierzeń na nasz
słowiański grunt. Jest to bezsensowne i raczej bazujące na pewnej
modzie, zauroczeniu estetyką lub wpływie muzycznym niż jakimś faktycznym
duchowym powodem.
Praktycznie książka byłaby świetna gdyby pewne rzeczy mnie lekko nie poirytowały.
1) Autor miejscami jakby przeczył sam sobie. Wspomina o "polskości", a
nie trudno zauważyć, że zamiast używać imion bogów lechickich,
najbardziej znanych z Panteonu Jana Długosza stosuje te najbardziej
popularne ze Wschodniej i Zachodniej Słowiańszczyzny. Czyli dalej Perun,
Weles, Mokosz etc. zamiast kolejno Jeszy Pioruna, Nyji czy Marzanny.
Tak samo śmiesznie to wygląda w kontekście kiedy Grzegorzewic pisze o
przyjmowaniu obcej wiary skandynawskiej jako obcej naszej kulturze.
Ruski "Weles" niejako też jest nam obcy.
2) Grzegorzewic przedstawia mit kosmogoniczny w wersji spopularyzowanej
przez środowiska rodzimowiercze, rzadko które źródło podaje taką wersję.
Jest to raczej jedna z hipotetycznych postaci tego mitu.
3) Pewne informacje budzą kontrowersje (żałuję, że nie zanotowałem stron) np. Szyjewski z bibliografii to Andrzej nie Józef.
No i w końcu kwestia nr 4, która mnie osobiście najbardziej zbulwersowała.
Wybór wierzeń germańskich czy jakichkolwiek innych (pomijając nawet fakt, że pod względem kulturowym, w wyniku wielowiekowej asymilacji i "oswajania się" obecnie Katolicyzm jest Polakowi wyznaniem o wiele bliższym niż wierzenia ludów germańskich czy celtyckich) jest działaniem na szkodę Rodzimowierstwa, a "pogaństwo" nie powinno zmierzać w stronę kosmopolitycznej mieszanki wyznań pozbawionych w rezultacie charakteru i sensu (jak np. Wicca)." (s. 107)
O Panie Ziemisław Grzegorzewic! Wsadził
Pan kij w mrowisko. Przez grzeczność może pominę kwestie jaką literą w
naszym ojczystym, słowiańskim języku pisze się nazwy religii (podobnie
jak nadużywane przez Pana sformułowanie "niemniej" w wersji "nie
mniej")... Przejdźmy do meritum sprawy.
Uważa Pan, że wicca nie ma sensu?
Cóż, jestem przekonany, że w wiccańskich misteriach nie brał Pan
udziału, bo się na temacie Pan zna jak gimnazjalista na dziełach Emile'a
Durkheima.
Ujmę to tak - wicca nie ma dla Pana sensu, zaś rodzimowierstwo je ma.
Większość wiccan wierzy w reinkarnację. W swojej książce pisze Pan o tym
samym w kontekście rodzimowierców. Oczywiście mało który rodzimowierca
wierzy w reinkarnację sensu stricto tak samo jak wiccanie, jak Pan z
resztą raczył temat omówić. Zastanawiam się jednak czy wiara w nią jest
rzetelnym odzwierciedleniem wierzeń dawnych Słowian czy raczej
koncepcją wysnutą na bazie dostępnych źródeł? Wiccanie odprawiają swoje
rytuały w kręgach. Wspomina Pan, że rodzimowiercy też tworzą kręgi w
czasie obrzędów. Żeby już nie mówić nic o naczyniu z alkoholem krążącym w
obiegu w obu przypadkach ...
Czy dostrzega Pan to, że we współczesnym czarownictwie (nazwijmy to
umownie wicca) ma Pan dokładnie te same elementy, tylko mniej zabarwione
kulturowymi wpływami? I to jest prawda, bo wiccanie wyciągają
kwintesencje z wielu systemów religijnych nie tylko ich pewnych aspektów
ideologicznych (bo pochodzących z danej kultury).
I jeśli tak na prawdę szuka Pan sensu religii to pozwolę sobie całą tę sprawę omówić krótko na taki "psychologiczny" sposób.
Religia dla wielu jest tworem będącym psychologiczną projekcją, na który
przerzuca się własne, prywatne problemy, marzenia i inne sprawy. I tak
naturyści chrześcijanie po prostu na sferę religijną przerzucili swoje
zamiłowania do obnażania się w grupie. Feministki i lesbijki częstokroć
czczą Boginię, a w rzeczywistości czczą "pewien aspekt kobiecości"
(animę?) w nich występujący. Inni poprzez deifikację natury wyrażają jej
utratę / brak na co dzień lub czcząc mroczne boginie ponure gothki
farbują na czarno swoje własne braki w urodzie i kierują to w stronę
wiary. Zmierzając do konsensusu. Rodzimowierstwo podobnie jak inne
podobne systemy z pozostałych krajów są w dużej mierze zwykłą projekcją
kultu etnicznej tożsamości i własnej etniczności przerzuconymi na sferę
sacrum. Wyparty kult siebie, często nieświadomie zaprzeczany. Ludzie,
którzy często niby czczą bogów, tak w rzeczywistości czczą pewien aspekt
siebie poprzez nich. A niech Pan zwróci uwagę, że odnosi się to tylko
do pewnych aspektów człowieka. A więc nie do całości kosmosu.
W wicca mówi się o kulcie Boga i Bogini, pierwiastka męskiego i
żeńskiego. Celebruje się zmiany w cyklu słonecznym i księżycowym. Wierzy
się w reinkarnację i praktykuje magię. To jest kwintesencja pogaństwa,
od której nawet niektórzy "neopoganie" w zupełności się odcinają.
Czy w rodzimowierstwie porusza się tak często te kwestie? Dlaczego
rodzimowiercy uwielbiają tematy nacjonalizmu, patriotyzmu, mniej w ich
obrzędach jest praktyk magicznych, typowej ezoteryki, a czasem praktyki
te występują w zdegradowanej tylko formie przybierającej jedynie postać
symbolicznego wykonania czegoś np. wrzucenia kukły Marzanny do rzeki z
wypowiedzeniem wierszyka?
Czy rodzimowiercy rzucają zaklęcia w celach prywatnych na swoich
obrzędach? No i właśnie. Czarownik to osoba manipulująca boskimi
energiami. Rodzimowierca częściej błaga o coś składając ofiarę. Tu nie
ma magii. Tu jest błaganie. Nie ma postawy manipulacyjnej, jest czysto
instrumentalna. Tak samo jak w katolicyzmie. Pisał Pan coś o prośbach o
inspiracje zamiast tego, żeby bóg coś wykonał za daną osobę. Może i ma
to sens, ale nie zawsze.
Żeby nie było, jak zwróciłem uwagę przy okazji feministek - są grupy
wiedźm, które też odeszły od meritum wicca na rzecz czczenia jakiegoś
aspektu siebie. Napomnę, że są też tradycje celtyckie, germańskie, które
w sumie pod wieloma względami nie wiele różnią się założeniami ideowymi
od wszystkich grup rekonstruujących dawne pogańskie wierzenia. Sam
przez wiele lat wyznawałem eklektyczną wicca opartą o wierzenia
słowiańskie, dopóki nie dostrzegłem błędu w swoich założeniach i porażki
w wyniku zbyt nachalnego ideologizowania pewnych rzeczy.
Zmierzając do końca - tematu Pan nie zna, a chwali Pan system, który z
pogaństwem ma mniej wspólnego niż te, które w większej mierze się do
pogaństwa odnoszą. Pomijając fakt, że nie zauważa Pan elementów
wspólnych, które w wicca są wyszczególnione, a w rodzimowierstwie
stanowią tylko pewien ideologiczny przeżytek.
...
Ale co by nie było. Książkę warto przeczytać! W miarę dobrze opisuje znane, rodzimowiercze tematy.