sobota, 7 czerwca 2014

Szymon Wrzesiński "Kat w dawnej Polsce, na Śląsku i Pomorzu"


Bardzo ciekawą lekturą jest książka Szymona Wrzesińskiego pt. "Kat w dawnej Polsce, na Śląsku i Pomorzu". Na wstępie dowiadujemy się, że jest to opracowanie popularnonaukowe. Autor używa charakterystycznego staropolskiego słownictwa, nazewnictwa i wyrażeń, szczegółowo przedstawiając tytułowe zagadnienie. 

Oczywiście spodziewałem się soczystych, krwistych, bezlitosnych opisów prac wykonywanych przez egzekutorów na przełomie stuleci. Wiele się nie zawiodłem, bo choć plastyczność opisów należy tutaj do rzadkości, to jednak sam cech kata opisany jest bardzo precyzyjnie. Wiemy, jakie w dawnej Polsce bywały metody tortur (mutylacja, ścięcie głowy, wieszanie, ćwiartowanie, łamanie kołem, chłostanie, piętnowanie etc., długo by wymieniać). 

Dobre jest to, że autor obala mit kata jakoby nosił on czerwony kaptur z dziurami. Podobnie jak i to, że większość głów ścinano nie toporem lecz mieczem. Wiedziałem też, że kaci prowadzili domy publiczne i znali się na leczeniu ziołami, ale pewną nowością jak dla mnie było to, że zajmowali się oni wywozem zdechłych zwierząt i grzebaniem ich. Podobnie jak i dbaniem o inne kwestie porządkowe w miastach. No, tego się po katach nie spodziewałem! A to, że ich żony czasem były ... Jakbyśmy to nazwali współcześnie "motywatorkami" w domach publicznych. Ciekawe. 

Najbardziej wbrew pozorom wciągnął mnie temat obyczajowości minionych epok związanej z zawodem kata, np. rękawiczki z psiej skóry, albo:
Różnie wyglądał także sam strój kata, nieraz uzupełniany specyficznymi oznaczeniami, co miało w sposób dyskryminujący odróżnić go od pozostałych mieszkańców. W średniowiecznym Krakowie oprawca musiał nosić specjalne ubranie z naszytymi na rękawie trzema kawałkami sukna w kolorach białym, czerwonym i zielonym. Tradycja oznakowywania utrwaliła się w tym mieście na tyle, że w 1785 roku z powodu licznych burd ulicznych wprowadzono dodatkowe oznakowanie sług katowskich. Od tego czasu musieli oni nosić na białych suknach litery "H". Taką samą literę z czasem kazano naszywać na płaszczach oprawców we Wrocławiu. 
W okresie średniowiecza polski kat nie był zobowiązany do noszenia żółtych barw, uznawanych za kolor cechujący ludzi pogardzanych (np. Żydów). Wręcz przeciwnie, mógł wybierać spośród ubrań o barwie czarnej, brązowej, purpurowej, czerwonej, szarej, ciemnozielonej. (s.31)
Kat miał jedynie pamiętać, aby wraz z żoną nie odziewał się zbyt bogato. (s.32)
Inne ciekawostki:
We Lwówku radni w 1609 roku ogłosili zarządzenie, w myśl którego zabroniono pomocnikom kata spotykania się z mieszczanami w karczmach i piwiarniach pod karą grzywny w wysokości jednego talara. (s. 47)
Nic dziwnego, że obywatele potrafili spluwać na widok oprawcy, odwracać głowę, a bochen przeznaczony dla mistrza sprawiedliwości kłaść na ławach chlebowych wierzchem do dołu, co miało podkreślić pogardę dla jego zawodu. W niejednym kościele czekano nań oddzielne i często oddalone miejsca wśród wiernych, gdyż specjalne krzesło na trzech nogach, przygotowano mu na kruchcie. W Toruniu raz w roku wybierany dzień, gdy kościół był niemal pusty i wówczas dawano oprawcy możliwość wyspowiadania się. Mało tego, przygotowywano dlań mały ołtarzyk w dni powszednie, a spowiadający go bracia z zakonu dominikańskiego mieli tak przytrzymywać swe habity, by ich kat przypadkiem nie dotknął. (s. 53)
Motyw grzebania katów jak aktorów w średniowieczu też jest opisany. Podobnie ciekawie przedstawione są historie procesów, m.in. czarownic. Ciekawe, że ścięcie głowy było uważane za mniej hańbiące niż wieszanie i, że warstwy wyższe uważały szubienicę, za narzędzie dla motłochu. To, że kaci tracili pracę jeśli nie potrafili ściąć głowy jednym zamachem.

Dużo ciekawostek historycznych z gatunku hard core.

Gorąco polecam!