Jak czytamy we wstępie od tłumacza:
Bogowie i ludzie z Huarochiri to tytuł, który wymyślił José Maria Argeudas, kiczuański pisarz, poeta i etnolog. Nadał go zbiorowi mitów z przełomu XVI i XVII w., które sam przełożył z kiczua. Huarochiri to nazwa miasteczka w dzisiejszej Rzeczypospolitej Peruwiańskiej, a przetłumaczony tekst opowiada właśnie o życiu, wierzeniach, świętach i dziejach mieszkańców Huarochiri (s.5).
W rękę wpadł mi ten uroczy dinozaur, wydany w 1985 roku, a będący oryginalnie publikacją z anno domini 1587. Jak wskazuje tytuł, czytamy o mitach ludów środkowoandyjskich z obszaru Peru, Ekwadoru, Boliwii, północnego Chile. Takie ni to bajki, ni to mity z etapu szamanizmu, ni to już późniejsza rozwinięta religijnie cywilizacja tamtego obszaru.
Czyta się to ciężko, nie ukrywam książka bardzo nudzi, a do tego dobija to południowoamerykańskie nazewnictwo. Jest to wprawdzie lektura na dwie godziny, niemniej trudno przeczytać ją bez przerw i nie zasnąć nad tekstem.
Lecz też nie oszukujmy się; jest to jeden z zabytków literackich i solidne źródło do badań mitów północnej cywilizacji Ameryki Południowej (tak wiem, masło maślane).
Z racji wartości merytorycznej, a także istotnej roli do badań nad religioznawstwem książkę polecam!