RODZIMOWIERSTWO SŁOWIAŃSKIE & BADANIA NAD RELIGIĄ SŁOWIAN:

KULTOWE UBRANIA I AKCESORIA DLA PRAWDZIWYCH SŁOWIAN:

POLECANE STRONY:

DLA MIŁOŚNIKÓW SPADOCHRONIARSTWA:

wtorek, 24 listopada 2020

Jakub Bobrowski, Mateusz Wrona "Czarty, biesy, zjawy. Opowieści z pańskiego stołu"

 


Dawniej nie było Facebooka, Mindsa, YouTube'a, Bloggera, a zatem i ludzie musieli sobie jakoś radzić z brakiem rozrywki. Nawet i ja pamiętam te czasy, ale na pewno nie były one tak srogie jak kilka stuleci temu. Możemy sobie zatem wyobrazić jak to szlachta siadała przy stole i dla zamordowania czasu opowiadała zasłyszane historyjki o rozmaitych demonach zamieszkujących lasy, duchach zamków czy wiedźmich orgiach na szczytach łysych gór. To ostatnie to jednak zbyt straszne, żeby nie było prawdziwe ... I właśnie tak prezentuje się książka Jakuba Bobrowskiego i Mateusza Wrony. Przy pańskim stole zasiada szlachta i opowiada m.in. o wieszczym, morowej dziewicy, skarbniku, diable Taszyckim, wiedźmich zjawach czy duchach kozaków. Autorzy stylizując język na staropolski przenoszą nas do czasów świetności Rzeczypospolitej i jej potężnego folkloru. Co by nie pisać wiele, opracowane w formie krótkich opowiastek rozdziały doskonale przedstawiają świat wierzeń ludowych naszych przodków. 

Widziałam, jak rozebrały się bezwstydnie do naga, poczem głowy zwróciwszy ku miesiącowi, szeptać poczęły pogańskie jakieś zaklęcia. Ewa w rękach trzymała nóż, zdało się, iż prosiła księżyc, by ten go pobłogosławił. Potem Maria wyjęła z worka czarnego koguta. Postrzegam, jak przez krótką chwilę światło miesięczne odbija się od noża, a już nieszczęsny ptak leży zarżnięty, A te wszetecznice smarują się jego juchą. Lecz nie koniec na tym. Z innego worka Anna wyciąga płód poroniony, a Urszula toczy z niego tłuszcz. I znów smarują się kolejna ohydą. A potem stają w kole, szepczą coś po raz kolejny miesiącowi, i oto między nimi pojawia się potwór ohydny. Włochaty był, rogaty i kopytny niby kozioł. I dosiadają go, i uczynkom lubieżnym z nim się oddają jedna po drugiej (s. 102).

Jakby to skomentować? Te sympatyczne damy z modnym w tym sezonie czerwonym piorunem to sobie używają. Albo to: 

Oto wieśniacy w blasku ognia jakieś pogańskie obrzędy odprawowali. Składali kwiaty i płody rolne przed posągami z drewna uczynionymi, drzewom osikowym cześć oddawali, ku miesiącowi, co w pełni stał na niebie, ręce wznosili w błaganiu czy uwielbieniu. Nadto przez ogniska skakali a insze gry plugawe czynili. Pop, co wiele starych, cerkiewnych ksiąg przeczytał, rozpoznał w bałwanach dawnych bogów Rusi. Plugawe były ich imiona: Perun, Wołos i Mokosza (s. 114).

To brzmi bardzo znajomo gdyby nie fakt, że w tym roku Morowa Dziewica dała nam takie powietrze, że z zasłoniętymi twarzami chodzimy i takich orgiastycznych obrzędów jest zbyt mało. Może faktycznie trza odprawić jakiś rytuał o podobnych charakterze, np. utopić zło w rzece? 


Folklor niby stary, ale jary. Do dziś nie brakuje zabobonnej wiary w wybryki nauki czy mrocznego widma polityki rządzącej partii. Naród jak był ciemny, tak jest ciemny, tylko zmienia się symbolika. Ale mniejsza o to. To temat na innego posta.

Książka wciąga, język nadaje klimatu, tylko czcionka mnie osobiście drażni. Nie wpływa to jednak negatywnie na pracę Bobrowskiego i Wrony, którą gorąco polecam wszystkim miłośnikom naszego ludowego folkloru.