Z książki autorstwa Klaudii Migacz i Anny Lewickiej wynika, że do dzikich kobiet należy zaliczyć przede wszystkim te, które mają zoomorficzne talenty oraz teratologiczną historię. "Leksykon dzikich kobiet" to znane żeńskie postacie z wierzeń, folkloru czy literatury całego świata. Wszystkie łączy wspomniana jedna cecha - potrafią zmieniać się w zwierzęta, same były zamieniane w zwierzęta lub posiadają zwierzęce elementy w wyglądzie. Wędrujemy po całym świecie, z przewagą pań z Japonii i kultury celtyckiej. Nie brakuje odniesień do dam lokalnych (m.in. wiły), co jak wszyscy wiedzą bardzo cenię.
Ilustracje Klaudii Migacz sprawiają, że warto po książkę sięgnąć. Nieco gorsze zdanie mam o samej treści. Na dobrą sprawę "Leksykon dzikich kobiet" to lektura na szybkie dwie godziny czytania. Obrazek, następna strona to imię postaci i miejsce pochodzenia, potem kilka encyklopedycznych informacji o bohaterce na raptem pół strony, na końcu fragment literackiego tekstu. Powiem szczerze, trochę to komercją zalatuje. Książka mogła być znacznie treściwsza, przedstawić więcej bohaterek lub przynajmniej coś więcej opowiedzieć o tych, które już się w niej znajdują. Napisana jest moim zdaniem po najniższej linii oporu.
Nie brakuje merytorycznych wpadek. O "Zajęczycy":
Celtowie uważali go też za ulubione zwierzę Ostery, bogini wiosny (zwanej też Ēostre), i wierzyli, ze w każdą pełnię księżyca przyjmuje ona postać zwierzęcia. (s. 154)
Istnienie kultu samej Ēostre jest lekko kwestionowane. Poza tym, jak już, to była ona domniemaną boginią Anglosasów, a wiec Germanów (Anglowie, Sasi i Jutowie) nie Celtów. Z resztą poprawna forma to "Ostara" nie "Ostera".